» Blog » Autobus
11-04-2010 21:23

Autobus

W działach: Horror, opowiadania, społeczność, różne, inne | Odsłony: 7

Autobus

Jedno z moich pierwszych opowiadań. Publikowane - a jakże - na Wrotach oraz mn.in. w Inkluzie (pamięta ktoś?). Coby nie wsiąkło. Na fotce zupełnie inny autobus.

 

 

AUTOBUS


Marek stał na przystanku autobusów miejskich. Przyglądał się artystycznym wzorom namalowanym przez mróz na szybie. Było mu zimno pomimo tego, że mama dała mu gorące kakao przed wyjściem i grubo ubrała. Pod swoją kurtką miał ulubiony sweter z Batmanem. Pamiętał jak się cieszył kiedy go dostał. Wszyscy koledzy mu zazdrościli. I nawet podobał się Karolince.

Myśli Marka popłynęły w jej kierunku. Stracił zainteresowanie wzorami i otoczeniem. Teraz ważna była tylko Karolinka.

Dziewczynka z jego grupy. Miała długie, jasne warkoczyki, ładną buzię, a jak się uśmiechała to można było zapomnieć się całkowicie. Chłopaki z całego przedszkola się w niej kochali, nawet ci z młodszych grup.

- Cześć – głos Maćka, kolegi z zerówki, sprowadził go na ziemię – Był już?

- Nie – Marek dobrze wiedział o co chodziło Maćkowi – Jeszcze nie.

Twarze obu sześciolatków spochmurniały.

- A co zrobimy jak przyjedzie jako dwunastka? – zapytał Maciek.

Wszyscy z grupy uważali Marka za kogoś w rodzaju przywódcy. Bo to właśnie on miał zawsze najlepsze pomysły. Umiał wybrnąć z najgorszych sytuacji w taki sposób aby uniknąć kary i wyjść z tego obronną ręką.

- Wtedy nie wsiądziemy – odparł – Pojedziemy szóstką i wysiądziemy przy samie, i pójdziemy dalej na piechotę.

Maciek nieco się zapeszył. Droga do ich przedszkola spod samu była długa i nie lubił jej, ale nic nie powiedział. Dobrze wiedział, że to jest najlepsze rozwiązanie.

Kiedy do ich uszu dotarł warkot zbliżającego się autobusu zamarli. Było za wcześnie na dwunastkę. Obaj o tym wiedzieli i obaj modlili się w swych duszach o to aby to był ten.

Podjechał nowy Jelcz z numerem 26. Zatrzymał się i otworzył z sykiem drzwi. Wysiadła jedna osoba. Nikt nie wsiadał, więc drzwi zamknęły się z podobnym odgłosem i autobus odjechał.

- Niech to – mruknął pod nosem Marek. Autobus odjechał ale niepewność pozostała. I lęk.

- Byłem wczoraj u Pawła – powiedział Maciek.

Paweł. Kiedyś należał do ich paczki. Był jednym z nich. Uwielbiał się śmiać. Potrafił rozweselić nawet największych ponuraków. Lubili go. Do czasu... Raz przyszła po niego mama i musiał wsiąść do niego. Nie miał wyboru. I wtedy przestał się śmiać na zawsze.

- I co? – zapytał Marek – Zmieniło się coś?

Marek zaprzeczył bez słów.

Atmosfera stała się jeszcze cięższa.

Kiedy do ich grupy dołączyli Rafał z Piotrkiem nawet się nie witali. Obaj z daleka widzieli miny swych rówieśników i obaj wiedzieli o co chodzi.

- Nie było jeszcze prawda? – raczej stwierdził niż zapytał Rafał. Milczenie aż nadto wystarczyło za odpowiedź.

Cała czwórka stała w ciszy. W głowie każdego z nich powstała tylko jedna myśl, powtarzana niczym jakaś modlitwa lub inkantacja, mająca wpłynąć na rzeczywistość. Wierzyli, że jeżeli wystarczająco mocno się skoncentrują to sprawią, że on nie przyjedzie. Czasami działało. Czasami nie.

- Patrzcie – szepnął Piotr i pokazał kierunek.

Zobaczyli Daniela idącego ze swym tatą. Wszystkim zaparło dech. To była najgorsza sytuacja z wszystkich możliwych. Każdy z nich starał się jak mógł aby nie być odwożonym do przedszkola przez rodziców. Oni nie rozumieli. Oni nie wiedzieli.

- Cześć kawalerka – zagadał pogodnie tato Daniela do grupki sześciolatków.

- Dzień dobry – odparli niemal jednocześnie, patrząc na swego kolegę. Widzieli, że jest przerażony.

- Co macie takie kwaśne miny? – zapytał tato ich kolegi.

Chłopcy lubili go. Był fajny. Ale nawet najfajniejszy rodzic nie potrafił zrozumieć. Starsze rodzeństwo, nawet najgorsze, było lepsze w tej sytuacji niż nawet najfajniejszy rodzic. Rodzeństwo nie widziało ale czuło przez skórę. I bało się.

- Nie, tylko... – zaczął Marek

- Tylko jeszcze nie przyjechał! – powiedział szybko Maciek.

Wszyscy, oprócz dorosłego, wiedzieli, że to informacja dla Daniela. Te słowa były dla niego, a on momentalnie zbladł i zaczęła mu drżeć broda.

- Autobus? Jeszcze nie przyjechał? Tak? – próbował odgadnąć mężczyzna – Nie martwcie się. Ma jeszcze 5 minut.

Pięć minut. Najdłuższe pięć minut w ich życiach. Najgorsze dla Daniela. Wiedział, że za pięć minut rozstrzygną się jego losy. Okaże się czy zostanie sobą. A wszystko przez tatę, który postanowił go dzisiaj odwieźć do przedszkola. Wszystko przez to, że miał dzisiaj do pracy na późniejszą godzinę niż zwykle. Niech to szlag!

Dziwne milczenie, napięcie i ponura atmosfera wzrosły niesamowicie gdy do ich uszu dobiegł warkot silnika. Oczy wszystkich chłopców powędrowały w jednym kierunku. Starali się wypatrzyć jaki autobus nadjeżdża. Chcieli zobaczyć go zanim stanie się widoczny. Zamarli w oczekiwaniu.

- Słyszycie? Już jedzie – powiedział radosnym tonem tato Daniela.

Z za pagórka wyłonił się stary Ikarus. Nie był to zwykły autobus. To kombinacja technologii z chorobliwymi tkankami organicznymi. Z pod spodu wystawały dziwne rury pompujące zielonkawy płyn. Część gum łączących dwa segmenty zastąpione było łuszczącą się skórą z wieloma pęknięciami, z których ciekła ta sama co w rurach zielona ciecz. Prawie cała prawa burta porośnięta była dziwną pleśnią o kolorze zgniłozielonym, a w miejscu silnika znajdował się pulsujący pęcherz.

Daniel zaczął płakać. Pozostali chłopcy cofnęli się i zbili w ciasną grupkę, a ich oczy rozszerzyły się ze strachu.

Ikarus zatrzymał się i obrzydliwym mlaśnięciem otworzył drzwi. Z wnętrza wyciekło na ulicę trochę zielonej cieczy. Wysiadły dwie osoby. Chłopcy widzieli ten dziwny blask w ich oczach i grzyb porastający ich twarze.

- Nie... – powiedział płaczący Daniel. Głos mu się łamał – Tato ja nie...

- Och przestań. Nie wygłupiaj się. Nie wstyd ci przed kolegami?

Nie było mu wstyd. Oni rozumieli. Wiedział, że jeśli tam wsiądzie zmieni się. Nie tylko on ale jego tato też. A wtedy będzie jeszcze gorzej. Tak jak u Pawła.

- A wy chłopcy nie jedziecie? – zapytał mężczyzna.

- Nie... – próbował powiedzieć coś Piotrek ale głos mu uwiązł w gardle.

- My jedziemy do samu bo chcemy kupić sobie bułki – powiedział Marek a koledzy energicznie przytaknęli.

- No dobra – rzekł dorosły – Chodź Daniel. My jedziemy.

- Nie tato, proszę... Nie – powtarzał chłopczyk zbliżając się do wejścia.

Z organicznych części wyłoniły się macki oplatające najpierw tatę Daniela, a potem jego samego. Chłopak chciał uciekać. Chciał wrzeszczeć ale nie mógł. Był stracony.

Drzwi zamknęły się z odrażającym chlupotem. Kiedy autobus odjeżdżał chłopcy mogli przysiądz, że pośród warkotu silnika słyszeli złowrogi śmiech.

Odetchnęli z ulgą. Dzisiaj nie był jeszcze ich czas. Udało im się uniknąć tego strasznego losu. Udało się dziś ale wiedzieli, że jutro może im się nie udać. Będzie jeszcze wiele okazji. W końcu także ich dopadnie, ale cieszyli się, że to jeszcze nie dziś.

Najgorsi są dorośli. Bo oni nie potrafią zrozumieć. Nie potrafią zobaczyć. A może nie chcą?


KONIEC

Komentarze


Podtxt
   
Ocena:
0
Milutkie, acz opis 'inności' autobusu nie wprowadza napięcia. Mógłbyś pobawić się w tym momencie narracją. Krótkie, opisowe zdania, każde w nowym wersie. Opis od szczegółu do ogółu. Rozpoczęcie opisu od makabrycznych dźwięków, które słychać jeszcze zza górki. Coś wymyślisz :}

Może nie inspirujące, ale przyjemne w czytaniu.
12-04-2010 09:13
de99ial
   
Ocena:
0
Dzięki za cenne uwagi ;) Na swoją obronę dodam, że to opowiadanie sprzed wieeeelu lat ;)
12-04-2010 16:16
earl
   
Ocena:
0
Ciekawe, chociaż nielogiczne. Który bowiem z rodziców puszcza swoje dzieci same autobusem do przedszkola?
12-04-2010 18:18
de99ial
   
Ocena:
0
Zdarzają się tacy ;) Tym bardziej, jeśli dzieci same chcą chodzić i sobie radzą.

Ja sam jak byłem w zerówce (6 lat) zdarzało się, że szedłem sam do przedszkola i jeszcze młodszego brata prowadziłem.
12-04-2010 20:02
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Przysiąc.
13-04-2010 11:23
Żucho
   
Ocena:
0
Chyba mój ulubiony tekst deggiala ever :) może nie literackie arcydzieło, ma parę błędów językowych, ale klimat rewelacja. O ile pamiętam, puszczony kiedyś też w RPG Chamber, był też w dziale ZC na Wrotach Wyobraźni. I wtedy był po korekcie :D
13-04-2010 13:06

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.